Strona:Andrzej Strug - Z powrotem.djvu/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

idzie przez tłum, oczy skrzą się. Siła, siła idzie wsia, a dziw leci przez pokorne pola podlaskie, nieświadomem drgnieniem odezwie się w każdej chacie hen naokoło, jak okiem zajrzy...
W jednym momencie uwolnią pojmanych, a sforę żandarmską zapędzą do chlewa i zamkną na kłódkę.
Co z niemi zrobić? Powiesić, wykarać co do nogi! Słyszy wyraźnie wolę chłopską. Dobrze, na gałąź psów carskich! Palić mosty za sobą! Brnąć jak najdalej!... Ważyć się na wszystko!...
Niechaj się stanie wola ludowa... Niechże raz będą wysłuchani ci, których polityka tylko w pięści spoczywa i w gotowości iść na śmierć pewną! Niech milczy trzeźwość, niech staną wiecznie obracające się żarna dzieł codziennych, pewnych, niezawodnych, maleńkich...
Niech jako grzmot rozejdzie się precz po ziemi polskiej wieść — hasło! A zanim rozegrzmi, zapali się jedna niezmierna łuna od końca do końca i świecić będzie zwycięzcom!...
Jak to będzie? A jakże to się stanie? A znowu zwyczajnie, po prostemu... W pół godziny przylecą chłopy z Brzegów. z Mętkowa. Popołudniu zdążą z Ostrężnicy, z Młoszowa, z Rajczy... Aż nad wieczorem nadciągnie główna siła; wylezie lud leśny z puszczy, gdzie Turowola, a Nowiny, dojdą na przełaj bagnami osadniki z Międzybrodzia... A broń, a małokalibrowe armaty, a barometr stosunków europejskich, a co powiedzą towarzysze z Bułgarji, z Argentyny, z Costa-Rica?...