Strona:Andrzej Strug - Z powrotem.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

sklepik i gospodarstwo, jest również głównie szwarcownikiem. Pogadamy i z nim...
— Tak odrazu, bez żadnej rekomendacji?
— Jak chcesz, to cię przedstawię — pan Gawarski, doktór filozofji i konspiracji, komandor orderu „Wielkiej Ostrożności“, członek miłościwie nam panującego Centralnego Komitetu...
— Mój drogi, dosyć głupstw, sytuacja jest poważna...
— No, więc co?...
— Trzeba rzecz rozważyć i przedyskutować...
— A któż będzie przewodniczącym?
— Ty się naprawdę wściekłeś? Czy wiesz, czem to pachnie? Nie można być wiecznie błaznującym studentem!
— Nie można być wiecznie namyślającym się niedołęgą...
— Bo niedaleko zajedziesz...
— Bo nigdzie nie zajedziesz..:
— Hola, ja nie idę dalej, wołaj na chłopaków!
— Wołaj sam — czy już zapomniałeś po polsku?
Tak rozmawiając, szli wzdłuż szeregu chałup i zabudowań, pod cieniem wierzb, rosnących tu wszędzie w wielkiej obfitości. Było południe i we wsi roiło się od ludzi. Zganiano krowy do zagród; na podwórzach lub w ocienionych ogródkach ludzie spożywali obiad i mocny zapach skwarzonego sadła unosił się w powietrzu. Gromady gęsi włóczyły się po drodze, świnie tarzały się w gnojówkach. Chałupy były porządnie zabudowane, znać było we wsi dostatek.