Strona:Andrzej Strug - Portret.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Patrzono jednak głównie na nagość kobiety, która tonęła w morzu orchidei i róż. Tonęła czy topiła się, wijąc się i prężąc w rozkosznej agonji. Malarze kręcili głowami, podziwiając majstersztyk — nieodpartego wrażenia ruchu, które artysta zasugiestjonował, czy nakazał widzowi. Naga kobieta tarzała się po kwiatach. W uda jej wpiły się kolce róży, broczyły krople krwi. Przegięta, z odrzuconą głową, obu ramionami ujmowała bezładnie pochwyconą więź orchidei i tuliła ją do twarzy. Cała głowa tonęła w kwiatach — spływały tylko z pod nich złote włosy. Obnażona, rozwarta bezwstydnie, z niebywałym pominięciem wszelkiego artystycznego konwenansu, była wcieleniem bezwstydu, zapamiętania, piękna, prawdy. Wraz z kwiatami tworzyła jedno pojęcie i jedno wrażenie. Cała Warszawa tłoczyła się przed nią w ciągu kilku dni po otwarciu wystawy.
Kiedy obraz usunięto, podniosła się w prasie wrzawa i walka. „Orchideę“ napastowano i broniono z równym zapałem. W imieniu wolnej sztuki i w imieniu polskiej sztuki, w imieniu moralności. Oburzano się na pornografje, które przywędrowały z Paryża, podnoszono z uznaniem śmiałość mistrza, która odświeżyła zatęchłą atmosferę. I po raz pierwszy od początku świata dwaj nieubłagani antagoniści, dwaj głośni krytycy od sztuki, pan Bosakiewicz i pan Kopko, omal że nie zgodzili się na jedno: znalazł się artysta o głośnym imieniu, który „w centralnym miejscu na głównym planie swego nowego dzieła poważył się umieścić wycinek z atlasu anatomicznego“... „Obraz piękny, poza porywająca — pewien szczegół ohydny“... W pisemku broniącym Siewierskiego Prycza zatytułował jeden ze swych artyku-