Strona:Andrzej Strug - Jutro.djvu/86

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ne strony z radością w sercach. Oszołomił go ten cud. Szedł na noc do robociarza, który miał mu zdjąć kajdanki, a towarzyszący mu ludzie opowiedzieli mu cały ten prosty cud: chłopak, postawiony na straży przed domem, z sąsiedniego sklepiku zobaczył, jak go wieźli. Natychmiast złożyli szybką radę i poszli pod cyrkuł. Wyszpiegowali, że jeszcze jest. Pchnęli tedy swoją kobietę, która zamówiła się o jakieś świadectwa i siedziała na ławce, czekając na swojego rewirowego. Siedziała, siedziała, aż się doczekała, że szpicel mówił do Ochrany przez telefon. Dowiedziawszy się, że do X pawilonu, poszła. Oto wszystko.
Nie przeszła jednak bez śladu ta przeprawa. Już zaczynały się ukazywać myślom ponura postać i tajemniczy, znajomy znak. Powaga i cienie zgrozy zastąpiły dawną zuchwałą pustotę. I nie wiodło się już, już się rwało — wszystko ma swoje granice. Może dla tego, że przeniósł się do innych