Strona:Andrzej Strug - Jutro.djvu/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Otworzył oczy i w jednej chwili porwał się z łóżka.
Myśl była jeszcze nieczynną, lecz zdala szybko pędziło nań coś. Przerażająco, zawrotnie szybko zbliżało się i rosło, potężniało, ogarniało cały świat.
Już. Już wie.
Spada w niewiadomą czeluść długo, długo do samego dna. Obca siła porywa go, wznosi, spycha. Wpada w wiry, miotające nim, wydostaje się i płynie, płynie.
Podłoga kołysała się jeszcze pod jego nogami, gdy jasna i spokojna myśl już ogarnęła całą prawdę chwili. Zaprawiona w męce wola zdążyła już zahamować i osadzić na miejscu rozpętujące się, rozsadzające czaszkę myślenie. Stój! Dosyć tego — przecie wiedziałeś. Męstwo zimne, męstwo nieubłagane stanęło jak żołnierz na straży, wsparło się na swej broni niezłomnej.
Teraz każda myśl była wyraźną i jak w twardym kamieniu głęboko i nieomylnie wyrytą.