Strona:Andrzej Strug - Jutro.djvu/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jutrzejsza. Nadspodziewanie szybko, nagle uszedł wszystek czas, zapadły się wszelkie przegrody. — Spełniło się sądzone mu jutro — jest ono dniem dzisiejszym, żyje w obecnej chwili. Stanął z nim oko w oko.
Spostrzegł je nie po godzinie, nie po blednących gwiazdach, nie po odziwniałym świetle lampy — znalazł je w sobie samym. — Uczucie niewysłowionej przemiany rzekło mu swoje słowo i zrozumiał je. Zeszła nań jasna i samotna bez przyczyny swojej radość. — Czemu? Czemu? — pytał: — Co się stało? Na co czekam? — Nic jednak nie odpowiadało na to radosne pytanie, pełne wiary i dziecięcej ufności. Reszta rozpędu do rozsądnego myślenia, jeszcze nieobumarły, jeszcze ludzki przesąd wiedzenia naprzykrzały się i po wiele razy zaczynały prząść swoje szare nici. Psuła się i niszczała ta robota. Żyjąca jeszcze pamięć wybierała i stawiała mu przed oczy tę lub inną daleką chwilę, chełpiąc się i ciesząc, że kiedyś,