Strona:Andrzej Strug - Jutro.djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

stały istnieć niepodobieństwa. Wiedział, że tygrysim rzutem zdoła wydobyć się na mgnienie oka. Dopadnie, z rozpędu rzuci się na którego i runie z nim na ziemię. Zdąży zadusić. Palce wpiły się w ławkę, aż krew trysła z pod paznokci. Gromowy ryk strasznych, niesłychanych obelg czaił się w głębi piersi W mózgu rodziły się szybko zjadliwe, zatrute szyderstwa. Przed nim i za nim i z obu stron spokojnie stali żandarmi.

— Oskarżony może powiedzieć swoje ostatnie słowo! — Powiedziałem raz, że nic nie będę mówił ani odpowiadał! Czyś pan głuchy?
Sąd oddalił się na naradę. Ostatni uścisk dłoni, ostatnie serdeczne słowa z ostatnim człowiekiem, który wróci na wolność, będzie żył. Dziękował swemu obrońcy za odwiedzanie, za jego dobroć, za jego ciężką pracę. Pocieszał go, przepraszał za swój upór. Ludziom z wolności ostatnie pożegnanie.