Strona:Andrzej Stopka Nazimek - Sabała.djvu/48

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ono ino — prosem piéknie ik wielkomożności — niek-ze idom. Cuhe im dom, to sie odziejom. A kie horość przýsła, to ono ta trza jom wygnać, bo i śmierzć bedzie kajsi nie prec.
Bedzie koło wędłów zajézdzać.
Ony, to som jest siostry, a śmierzć, to straśnie wartkà baba — haj.
Odział własną cuhą lekarza, a sam, przewróciwszy serdak do góry kudłami, suwał lekko po błocie przodem i mruczał pod nosem:
— Ono, ja tak uwazujem, co sie musiało gazdostwo w niebie popsuć, abo jako?
Tak leje i leje bez porządku.
Stosunek jego do Chałubińskiego różni górale bardzo różnie sobie tłumaczyli.
Jedni mówili, że Chałubiński ma jakiegoś robaka na sumieniu, co go gryzie. Każe więc Sabale błaznować i pleść sobie głupstwa i tem się cieszy.
Drudzy — może przez zazdrość — źli byli na niego, że nadużywa dobroci lekarza i siedzi u niego, bo mu dobrze jeść dają,
Inni wreszcie byli tego zdania, że dziwactwo starca interesuje lekarza, który go obserwuje, jako jakiś ciekawy okaz.
Są to twierdzenia — zupełnej nie mające podstawy.
Przekonać się można było, że staremu prze-