Strona:Andrzej Stopka Nazimek - Sabała.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Okwiàrujem téz tén pàciorek Nàświęcéj Panience Marýjce, Pàniezusowi i św. Janowi, patruniowi. Ale ik téz barz piéknie przypytujem, bo téz pàciorecków ino dwoje, a ik do podziàłu troje — haj.
Tu by trza zmówić lo św. Jana jedén, a ta pàn wielkomozny bedzie sie ciskàł, ze mie ni ma.
Ale wiém, co robiem. Ja téz to okwiarujem Nàświęcéj Panience Maryjéj, a ona ta sićkik dobrze, dorówności podzieli i nikomu krzýwdy nijakiej nie zrobi — haj.
I wyszedł.
Ciekawe również było następujące ofiarowanie:
— Okwiàrujem téz tén pàciorek Panu Jezusickowi — okwiàrujem i polécàm, jakby kciàł przyjońć; a jak nié, to jà sie téz ta ś nim nie sprzécom.
W wykonywania dobrych uczynków był Sabała Chałubińskiemu niejednokrotnie pomocny.
Miał u niego wielki wpływ i szacunek dla siebie, więc korzystał z niego często; gdy kto prosił o wizytę doktorską, wstawiał się Sablik, motywując swą proźbę słowy:
— Jà ta ś nim znajomy, a moze i krewny.
— Jakże bliskie pokrewieństwo? — uśmiechając się, pytał lekarz.
Sabała zaczął zaraz opowiadać, jak z nim chodzili na kozy i ile ich ubili.