Przejdź do zawartości

Strona:Andrzej Stopka Nazimek - Sabała.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
XXII.

P

Panowie — prosem piéknie wasyk miłości — som jest nie źli ludziska, ino ze straśnie radzi honor utrzýmujom. Oni som jest cegosi straśnie na hłopów krzýwi. Ale jà tak uwàzujem, ze nie bez co, ino temu, ze teràz lada hłop, lada parobek młody, juźci bedzie wąsy nosiéł, kiele mu urosnom.
Drzewień to inacýj było. Panowie ino wąsý nosiéli i dziàdy, co sie włócyłý od wsi do wsi, od hałupy do hałupy. Ale tym tak o honor nie sło. Teràz som jest lepse casy — haj.
Drzewień, jageś seł do Hàmer, to siém dyasków zjàdło, aj zjàdło, kiebyś był całom droge kàpelus w garści trzýmàł i kłaniàł sie przed kazdàm łatkom — haj.
Teràz, jak uwàzujes, ze pàn jest dobry, tozto mu sie pokłonis, jak sie patrzý, jak nie to nie, to sie obeńdzie. Waloru ka tobie ni mà nijakiego — haj.