Strona:Andrzej Niemojewski - Bóg Jezus w świetle badań cudzych i własnych.djvu/246

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
20. JEZUS KSIĘŻYC.

Ale jakież to jest Dzieciątko, które zostało zrodzone w podróży, owinięte w pieluszki i złożone w gwiezdnym Żłobie a nocą było witane przez Stróżów Trzody Astralnej?
Jest to Księżyc na młodziku.
Dziś wydaje się nam to dziwnem. Cumont pisze: „Za czasów Konstantyna już nikt nie śmiał obserwować wschodu i zachodu słońca a nawet wieśniacy i marynarze unikali patrzenia na gwiazdy i drżąc, oczy ku ziemi spuszczali”.
Raz jeszcze za Juljana Apostaty odżył kult astralny z niezmierną siłą. Ale po jego śmierci zgnieciono go bezpowrotnie.
A i dziś patrzą na niebo już tylko astronomowie. Dzieci nasze uczą się budowy niebios na książkach i przyrządach, ale nikt na niebo nie spojrzy. Nowsza pedagogja urządza z dziatwą wycieczki botaniczne, pokazuje jej ptaki, zwierzęta i ryby; ale gwiazd jeszcze jej nie ukazuje.
Gdzieś tylko na głębokiej wsi umie chłop, wyszedłszy nocą przed chatę i spojrzawszy na niebo, ściśle godzinę oznaczyć. Wszelako inteligencja nasza z nielicznemi wyjątkami nie zdoła bez kalendarza odróżnić pierwszej kwadry księżyca od drugiej a gdy zbliża się zaćmienie, astronomowie muszą przez gazety powiadamiać publiczność, z której strony tarcza księżyca zostanie przez cień ziemi najpierw zakryta.
Cóż tedy dziwnego, iż wieść, by wedle jakiejś ewangielji kanonicznej Jezus miał być księżycem, wyda się w pierwszej chwili humbugiem!