Strona:Andrzej Niemojewski - Bóg Jezus w świetle badań cudzych i własnych.djvu/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
12. IMIONA.

„Jeśli są gadki o Słowie, Imionach i Zakonie waszym, sami tego patrzcie; ja nie chcę być tego sędzią”, zawołał Gallion do żydów, gdy mu przywiedli Pawła na sąd. „I odegnał je od stolice”.
Owe IMIONA są jedną z orjentacyjnych nici dla każdego, kto wchodzi do labiryntu legend i mitów Starożytnego Wschodu.
Na wstępie zaznaczyć wypada, iż wielojęzyczna ludzkość jest skłonna do przemieniania różnego rodzaju imion na imiona własne przy przenoszeniu ich z jednych języków do drugich.
W ten sposób imię greckie „istmos”, czyli „przesmyk” lub „międzymorze”, uczyniono imieniem własnem „Istmos”, imię greckie „peraia”, czyli „z drugiej strony leżące”, w szczególności „zawodzie” (ziemia leżąca za wodą) przemieniono w innych językach na imię własne „Perea”, babilońskie imię „bel”, czyli „pan”, zrobiono imieniem własnem „Bel”. Powiadamy, że Turcy mają SWEGO Allaha, co brzmi zupełnie tak samo, jak gdybyśmy powiedzieli, że Niemcy mają swego „Herrgotta”, i co rzeczywiście zostało wyrażone przez Polaków w wierszyku: „Herrgott wlazł na płot, i przyszedł polski Bóg i wziął batog i wygnał Herrgotta z plota”. Nietylko jednak prostactwo polskie w stosunku do Niemców takie popełnia hypostazy, ale również uczeni niemieccy w stosunku np. do Słowian. Nieraz czytałem: „Die Slaven ehren ihren Boh”, „Bielboh”, „Tschernoboh”, „Triglaf” i t. p.