Strona:Anatole France - Wyspa Pingwinów.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

żelazem i ogniem nie zniszczyli kaplicy, zbudowanej na wybrzeżu ich wyspy.
Świątobliwy mąż postanowił bez zwłoki udać się do niewiernych swych dzieci, aby nawrócić ich do wiary i nie dopuścić do spełnienia bluźnierczych gwałtów. Idąc do zatoki, gdzie wylądował był ze swego kamiennego koryta, spojrzał na warsztaty, które założył był w cichej przystani przed trzydziestu laty, a gdzie teraz rozlegał się zgrzyt pił i uderzenia młotów.
W chwili tej Szatan, nigdy nie znużony, zbliżył się do świątobliwego męża pod postacią mnicha, imieniem Samson i kusić go począł:
— Ojcze mój, mieszkańcy wyspy Hoedic grzeszą bezustannie. Każda upływająca chwila oddala ich od Boga. Niedługo żelazem i ogniem zburzą kaplicę, którą czcigodnemi rękami twemi wzniosłeś na brzegu ich wyspy. Czas nagli. Czy nie sądzisz, że kamienne koryto twoje prędzej przywiodłoby cię do nich, gdyby zaopatrzone było jak czółno w ster, żagle i maszty, bo wtedy wiatr by je popychał? Ramiona twoje silne są jeszcze i zdolne kierować łodzią. Dobrze też byłoby umieścić ostry dziób na przodzie twego apostolskiego koryta. Zbyt mądry jesteś, aby ci to już nie miało było przyjść na myśl.
— Bezwątpienia, czas nagli — odrzekł świątobliwy mąż. — Ale postąpić, jak radzisz, synu mój, Samsonie, czy nie znaczyłoby to być podobnym do tych ludzi małej wiary, którzy nie