Przejdź do zawartości

Strona:Anafielas T. 3.djvu/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
95




XV.

U Kniazia Światosława, na Smoleńskim grodzie,
Rośnie Xiężniczka piękna, jak słońce o wschodzie,
Hoża, jak ranne słońce, gdy się z mgły wybija.
Rumiane lice Anny i oczy jéj jasne,
Jako słońce poranku; a kosy jéj długie,
Jak promienie słoneczne, gdy świat opasują
I w uścisku złocistym do serca go tulą.

Xiężna ją, jako dziecko jedyne, w pieszczotach,
Na kolanach piosenką i skazką kołysze,
Karmi ją białym chlebem, słodkiemi potrawy,
Ubiera ją we kwiaty i kraśne korale,
Włosy jéj to rozplata, to czesze i plecie,
To rozpuszcza puklami po białych ramionach.
Żadne jéj tak nie było ukochaném dziecię,
Żadne tak wypieszczone, nie wzrosło tak hożo.
A strzegli ją od skwaru, strzegli ją od chłodu,
Na nią, jak na źrenicę swoich ocz patrzali.