Niéma Witolda — Witold nie wytrzyma
U kolan matki; on w podworce bieży,
Koni, orężów szukając oczyma,
Wieści o wojnie u starych rycerzy;
Pyta i słucha sercem stare dzieje,
I ręka drga mu, a głowa szaleje.
I teraz matkę odbieżał stroskaną,
Po nad jezioro leci z starym Grydą;
Młodzieńczą głowę sparł mu na kolano,
A myśli jego już na boje idą,
Już ostrzy miecz swój i konia dosiada,
Z ogniem i śmiercią lecąc w kraj sąsiada.
A matka duma i patrzy po drodze —
Droga ciemnieje, zachód gaśnie cały.
Oczy jéj we łzach, serce jéj we trwodze,
Duchy do uszu złowrogie szeptały,
Sen ciężki w nocy pierś cisnął stroskaną;
Nie ustał, choć ją rozbudziło rano.
Słucha — w oddali cóś zatętnia głucho,
Któś drogą pędzi. Kądziel z rąk wypadła,
Wstała, nastawia niespokojne ucho,
Ręce złamała, na twarzy pobladła,
I chciałaby się rzucić na jezioro
Płynąć, by wieści dostać o nim skoro.
Już widny tuman. Może gnają stada?
Może z pol ludzie wracają na sioła?
Strona:Anafielas T. 3.djvu/51
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.
49