On krokiem od Bugu nie poszedł, aż w grodzie
Załogę osadził, i Hinczę z Rogowa
W dziedzinie Kiejstuta na straży postawił.
Ciągnie na Kamieniec, łatwo go zdobywa,
Bo miejsce to płaskie i rzeka obléwa
Niewielka, ni strome broniły urwiska.
Choć dziewięć swych tylko do szturmu wiódł secin,
Na wieży zamczyska już orzeł powiewa,
A Zyndram Miaskowski w Kamieńcu dowodzi.
Już ciągnie do Grodna. A Witold pośpiesza
Na odsiecz zamkowi. I nie zbiegł na porę.
Jagiełło po lodach przez Niemen przeprawił,
Dokoła zamczyska swój obóz rozstawił,
A szturmem nie mogąc, chce dobyć go głodem,
I czeka posiłków od braci, od Rusi.
Skirgiełło zwołany, Włodzimierz Kijowski,
Korybut z Siewierza, pod Grodno przyciągną.
Stał Witold naprzeciw za rzeką i lody;
Chce przebyć, do zamku dostać się swojego,
Lecz Niemen széroko rozpuścił swe wody,
Kry chwycił, rozerwał, Jagiełłę odgrodził.
A Witold z przeciwnéj góry się szańcuje,
I patrzy, jak biją do murów tarany,
Jak jego pomocy załoga wyzywa,
Klnie Polskę z Jagiełłą, rwie włosy na głowie,
I gońca za gońcem posyła co nocy:
— Nie poddać mu zamku, choć wszystkim wyginąć! —