Strona:Anafielas T. 3.djvu/289

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
287

Coraz to bliżéj i jazdy tętnienie,
I ludu krzyki, i wozów skrzypienie.
Cisza nareście — u zamku stanęli.
Wchodzi Jagiełło w królewskie komnaty.
Królewna, Xiążę po sobie spójrzeli,
I stoją strachem przejęci oboje.

We dwa dni potém, na Skałce, w Krakowie,
Jagiełło z braćmi chrzest przyjmował święty;
We trzy dni potém, na starym Wawelu,
Polska i Litwa, w narodów weselu,
Losy na wieki połączyły swoje.
A Witold patrzał, uśmiechał się dziko.
— Królem tyś Polski, lecz nie Litwy panem —
Mówił. — Na Litwie jeszcze nasza stara
Długo po sercach rosnąć będzie wiara.
A kto od ludu oddzielił się Bogiem,
Tego nie przyjmie lud za Pana swego. —

Jeszcze Jagiełło w Krakowie ucztuje,
A z Litwy gońce śpieszą za gońcami.
Witold się smuci Litewskiemi sprawy,
Twarzą się smuci w sercu radość czuje.
Mistrz Czolner dumnie Dymitra z Goraja
Odrzekł, Jagiełło gdy go w kumy prosił,
I do Krakowa nie chciał na wesele.
On się z Andrzejem, Olgerdowym synem,