Strona:Anafielas T. 3.djvu/274

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
272

Błysnął okiem Witold żywo,
Ścisnął starca. — Dałeś życie!
Wynagrodzę cię sowicie!
Idź, Jagielle nieś ode mnie
Dobre wieści. Zgoda z nami,
Wszystko stare zapomniane.
Daję rękę. Za dwie doby
Jam u niego. O mnichowie!
Pomszczę dzieci wam na głowie! —

Semen do nóg mu upada,
I znikł w ciemni. Witold siada.
Dwie łzy nieme twarz mu zlały,
Dwie łzy srébrne popłynęły:
Jedna za ojcem Kiejstutem,
Druga za dziećmi biednemi!
— Jagiełło mojego ojca,
Mistrz moich dzieci zabójca!
Obie rany niezgojone!
Obie śmierci niepomszczone!
Cicho, serce! nie bij w łonie!
Obie śmierci pomścić trzeba!
Bogi moje! dajcie życia!
A umoczę obie dłonie
W krwi lub we łzach moich wrogów! —