Strona:Anafielas T. 3.djvu/139

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
137

Długoż cierpieć będziem jeszcze?
Długo myśleć? długo czekać? —

Kiejstut milczy, duma, z czoła
Pot ociera; siadł na progu.
Syn napróżno o odpowiedź
Słowy, pytaniami wzywa.
— Czekaj! — wreście wstając rzecze —
Stary Kiejstut wié, co czyni.
Niech Wojdyłło pnie się; kto wié,
Jak wysoko dosiądz może?
Są na Litwie stare drzewa,
Wielkie sosny w puszczach naszych;
Ja najwyższą mu sprowadzę,
Na wierzchołek go posadzę.

Rzekł, i siodłać konia każe.
— Gdzie? — do Wilna. — Zostań, synu!
Chcę oczami widzieć memi,
Jak niewolnik tam króluje. —

Już poleciał. Noc zapada,
Kiedy u stóp Turzéj góry,
Na Swintoroha dolinie
Zabrzmiał w wrotach róg Kiejstuta.
Straż poznała — drzwi otworem,
I Bojary czołem biją.
Wjechał w zamek, oddał konia.
Czemuż uczcić włosy siwe,