Strona:Anafielas T. 2.djvu/95

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
95

A choć w żebraczém i lichém odzieniu,
Poznany został. — Na zamek go wwiedli
I u ogniska rozpytywać siedli.

Kniaź wracał z łowów i postrzegł żebraka,
Skinął nań, Łetas padł do nóg Mindowsa.
— Nie poznasz, Panie, starego już sługi,
Z torbą żebraczą i siwemi włosy.
Jam Łetas, Panie, i z Rusi powracam! —
Mindows zsiadł z konia i szedł do świetlicy,
Łetasa z sobą przed ogień prowadził,
Usiadł na skórze i jął się go pytać.

— Wyszedłem, Panie, z Towciwiłłem młodym
Na Ruś bogatą po łup i zdobycze.
Bogi szczęściły, podbiliśmy ziemię
Szeroką — Końca i z najwyższéj góry
Nie zajrzysz wkoło. Lud z lasów powrócił
Do siół spalonych, na zgliszcza domowe.
Piękna Ruś, Panie! Każdy z twych synowców
Xięztwo wziął, jakie sam wybiérał sobie.
Cuda tam, jakich nie ujrzysz na Litwie:
Futra bogate, naczynia złocone,
Bronie za morzem przez duchy robione,
Zbroje z żelaza i ze stali kute,
Stada ogromne i bydła i koni.
I czegoż niéma! Lasy zwierza pełne,
Rzeki ogromne, jeziora jak morza,