Strona:Anafielas T. 2.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
39

Milczący, codzień chleb nosił spleśniały
I stęchłą wodę. I milcząc spoglądał
Na siérot troje, a jeszcze litości
Nie uczuł w sobie, i głosu im nawet
Z świata, z którego wygnani, nie przyniósł.

Siedémkroć siedém błysnęło poranków,
Siedémkroć siedém razy Saule[1] świetne
Wpadło do morza i wstało obmyte;
Dwa razy Menes[2] zmieniał twarz zrąbaną,
A wrota stały jak wprzódy zaparte.
Cierpienia rosły w duszy siérot trojga,
Jak mchy wilgotne na murach więzienia,
Pęta się wjadły w odrętwiałe nogi,
Wybladły lica, przygasały oczy,
I uszy dźwięków świata zapomniały,
A Sargas ani śmierci, ni swobody,
I nic nie przyniósł — prócz chleba i wody.





  1. Słońce.
  2. Xiężyc.