Strona:Anafielas T. 2.djvu/252

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
252

I Kurów z dymnych wywołam szałasów.
Grody są wasze. — W zamkach otoczeni
Będziecie pastwą głodu i płomieni!! —

Mistrz umilkł, groźnie marszczył czoło dumne,
A Christjan przykląkł, całując kraj szaty,
I błagał Króla pokornemi słowy —
— Miałżebyś, panie, gubić duszę twoją —
Odstąpić Boga prawego na wieki? —
Łaskaw dla pogan, co nie znają wiary,
Bóg nasz odsyła po śmierci w te kraje,
Gdzie niéma srogiéj męki i katuszy —
Ale on ciężki dla odstępców duszy —
Strasznie przez całą wieczność ich pokarze! —

— Dość, ojcze! — Mindows — słyszałem sto razy;
Nie chcę ja waszéj odstępować wiary,
Wy sami chcecie i wojny i zdrady —
Czyliż nie trzymam przysięgi — z sąsiady?
Kraje nachodzę, które w drużbie żyją? —
Wziąłemże własność, zniszczyłem włość czyją? —
A wy —
— Nie kończcie, Królu, Mistrz zawoła.
Raz jeszcze proszę — chcecie drużby naszéj?
Wojna czy pokój? —
— Wojna mnie nie straszy —
I ja was pytam, drużby czyli boju
Chcecie ode mnie? —
— Przymierza, pokoju!