Strona:Anafielas T. 2.djvu/249

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
249

Waszych to przysiąg odnowićby trzeba,
Ale ich nie chcę, — znam co one ważą! —
— Trojnat! wy jeszcze, Królu, za Trojnatem?
On ci, czy Zakon milejszym jest bratem?
Zakon od ciebie wymaga przymierza —
Przysiąż je — albo wojna z tobą, panie! —

A Mindows hardo podniósł dumnéj głowy.
— Grozisz mi wojną? Toż to wasza wiara
Ogień i wojnę pod gościnną strzechę
Rzucać ci każe? Z tém przybyłeś do mnie? —

Mistrz głos i mowę na razie odmienił.
— Królu! rzekł słodzéj, ty zmuszasz do wojny,
Czemużbo staréj przyjaźni nie wznowić?
Mógłżebyś druhóm przymierza odmówić?
Sprzyjasz Trojnatu i przestraszasz zdradą,
A gdy przymierze przed cię nowe kładą,
Odwracasz oczy i serce od niego.
Cóż Zakon z takiéj przyjaźni ma wróżyć?
Że stary sojusz nie może nam służyć.
Nowych potrzeba — Daj pieczęć swą, panie! —
A Mindows na to — Wróć Trojnata mienie. —
— Poprzysiąż, Królu! — Ty wróć co zabrałeś! —
— O! nie, na Boga! — Więc nie chcę przymierza.
— Więc wojna? Królu! — Nie poczynam wojny,
Ale gdy Zakon raz w rogi uderzy,
Mindows na skórze długo nie zależy. —
Rzekł, i za rękę Mistrza w okno wiedzie.