Strona:Anafielas T. 2.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
24

Sypała kwiaty i błogosławieństwa.
Widzieli wszyscy, jak w ojców orszaku
Na wieczne łowy i szczęście wędrował.
Sutink, Iminus, wiedli go pod ręce,
Złotą doń czarę Alusu przepili,
A na cześć jego Burtynikas stary
Śpiéwał pieśń długą, jak Niemen z Wiliją.
Wszyscy ojcowie w milczeniu słuchali,
Głową wstrząsali i w ręce plaskali.

Widział i śpiéwał Tilusson[1] ludowi,
Jak Ryngold ojców po kolei witał,
Jak go ojcowie z kolei witali,
I jak z Murgami[2] poskoczył na łowy
Z łukiem na barkach i oszczepem w ręku.

Mindows stał jeden przy ojcowskim stosie,
Braci nie było. Oni czoła skryli,
I oczu na świat pokazać nie śmieli,
W zakątach zamku bezsilni usiedli,
I o nieszczęściu swojém rozmyślali.

Piérwszy raz odkąd dziećmi być przestali,
Zeszli się bracia, Montwiłł ze Trajnysem,
I nienawiści wzajemnéj zabyli,
Wspólną pałając ku Mindowsu bratu.

— Trajnys! rzekł Montwiłł, pora nam o sobie
Pomyśléć, bracie! Na łożu śmiertelném

  1. Kapłan pogrzebowy.
  2. Duchy szczęśliwe.