Strona:Anafielas T. 2.djvu/229

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
229

Każdy z żałobą niechaj pod dąb śpieszy,
Winnego wlokąc przed pańskie oblicze;
A stanie mu się wedle praw, co z wieka
Z ust do ust idą, od dziadów podane.
Dawniéj mężowie, starcy i kobiéty,
I dzieci biegły na Sądu Dolinę.
Tysiące ludu u dębu stawało:
Jedni z żałobą, a drudzy z obroną,
Inni, o łaskę prosząc, bili czołem,
Inni słuchali, by kiedyś swym dziecióm
O Kunigasa Sądach i o karze
Powiedziéć, ucząc ich sprawiedliwości.

Teraz napróżno dzieccy przez gród jadą
I trąbią w rogi, do domostw stukają;
Nikt nie wychodzi na Sądu Dolinę.
Zasiadł Kunigas, zasiedli Bojary,
Dolina pusta jak zajrzał daleko.
Nikt nie szedł z grodu, nie przybieżał z sioła.
Aż gniew na czoło wystąpił Mindowsa,
I usta zaciął, i miecz ciśnie w dłoni.
Posyła sługi, aby lud zwołali;
I jadą, znowu wracają i stoją,
A nikt nie idzie — i pusto dokoła.

Kunigas powstał, wzrok potoczył krwawy.
— Nikt więc dziś do mnie nie przyjdzie już z ludu?
Nikt nie ma krzywdy, nikt łaski nie żąda? —