Strona:Anafielas T. 2.djvu/213

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
213

Jest z kim wojować? będzie kim zwyciężyć?
Lud mój czy wstanie, czyli pójdzie ze mną? —
— Patrz, rzekł mu Trojnat, widzisz krucze stado,
Co na tych gajów opadło wierzchołku?
Cisza w niém, ani śród gałęzi czarnych
Widać już ptaków. Ot jeden się zrywa,
Krzyknął płaczliwie, i z lasu całego,
Chmura się czarna w jedną chwilę wzniosła.
Tak lud litewski zerwie się, Mindowsie,
Na jedno twoje ku niemu skinienie.
Oszczepy, łuki wezmą i pobiegą;
A nim trzy razy słońce się obmyje,
Białego płaszcza nie będzie na Litwie,
Biały płaszcz będzie mogiły pokrywał. —
— Lecz nim dziesięć kroć słońce się obmyje,
Rzekł Mindows ciężko, od Pregeli, Dźwiny,
Od brzegów morza Białego, od Lachów,
Z Rusi dalekiéj obrońcę nadbiegą,
I białe płaszcze będą w Litwie mściły;
A znowu lud mój w lasy się rozbieży,
Mindows sam jeden w swym zamku zostanie.
Jak kiedy posły wysyłał do Mnichów.
I wówczas padnie Mindows i nie wstanie! —
— Nie, krzyknął Trojnat — Lachów Tatar straszy,
Pilnują strzechy, nie puszczą z rąk broni.
Ruś twoja, Panie, dam ci ją w przymierze;
Kuroni znowu do ciebie się zwrócą,
Prusy swą wiarę i Mnichów porzucą,