Strona:Anafielas T. 2.djvu/198

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
198

Kobiéty, puściwszy na wiatr złote włosy,
Płaczliwie zawodzą — aż za trzecią puszczą
Widać dymy stosu, słychać jęk i płacze.

I syn smutny stoi, Uten w czarnym szłyku;
Spuścił sokoł młody ciężką smutkiem głowę,
Ręce silne złamał, oczy w łzach pływają.
A łzy to po ojcu; — nie wstyd ich, bo święte,
Świętsze niż ofiary krople krwi czerwone.

— Cóż ja teraz młody, woła, pocznę z sobą!
Żmudź wrogi dokoła pasem otoczyli;
Niéma ciebie, ojcze! Idziesz z białym mieczem
Z Murgami na wozach gonić się ognistych,
Kunkietojów słuchać nieśmiertelnych pieśni;
Niéma, ojcze, ciebie, i Żemajtys płacze,
Włosy rozpuściła, oczy potopiła,
Ręce załamała, stoi we łzach cała. —

I płakał tak rzewnie; Kapłani nócili,
A sokoł się biały nad stosem unosił,
I ganiał wróblęta z krzewów wystraszone.
I rzekł mu Ewarte — Patrz, Utenie młody,
Jeden sokoł tylko, a walczy ze zgrają,
Przed jednym sokołem sta wróbli pierzchają. —
I w serce Utena odwaga popłynie.
Miecz mu zadrżał biały od gorącéj dłoni.

Aż ojca spalili i tryznę sprawili,
I kości schowali po nad Świętą rzeką,