Strona:Anafielas T. 2.djvu/170

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
170

Pod krzyżem krwawa upadnie z tułowu.
Ja dziś, a ze mną jutro Litwa cała,
Po wrót twych będzie tą groźbą stukała —
I przyjdą wszyscy: starce, żony, dzieci,
Piérwszy raz z prośbą, — ty wzgardzisz prośbami,
Drugi raz z groźbą, — groźby nie usłuchasz;
Trzeci raz z mieczem, — po twą głowę, Kniaziu! —

Mówił — lecz w więzach ostatnie już słowa,
Pieniąc się, skończył; bo na znak Mindowsa,
Pętlę na szyję niewolnik narzucił,
I ciągnął z sobą w ciemnicę głęboką.
— Twoje proroctwo pełni się na tobie,
Złowróżby ptaku, co mi śmierć zwiastujesz! —
Krzyczał Kunigas. — Lecz miecz Ryngoldowy
Nie tknie podłego niewolnika głowy —
Jutro lud ujrzy obnażone ciało,
Krukóm na pastwę na wałach rzucone,
A kto z groźbami wybierze się do mnie,
Pójdzie się wprzódy z twym trupem poradzić. —

Wrzał długo Mindows; i ledwie świt ranny,
Słońce z kąpieli wschodzące zwiastował,
Kunigas stał już przed wroty ciemnicy,
A lud zwołany napełniał podwórzec.

Czemuż tak nagle lice mu pobladło,
Trzęsą się ręce, wargi pośmiały,