Strona:Anafielas T. 2.djvu/167

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
167

I oczy ich się w milczeniu spotkały.
Trojnat Kobola u drzwi próżno szukał,
Nie znalazł, spójrzał, i za miecz u pasa
Chwytając, groźno spytał Kunigasa.
— Cóż to? czy Niemcy Litwę zwojowali?
Czyś ty niewolnik, czy niemiecki sługa,
Że czarnéj sowie hukać tu pozwalasz,
Na swoim zamku, Kniaziu, w uszy twoje? —

Nic nie rzekł Mindows, lecz okiem go zmierzył,
I ręką dał znak, ażeby umilknął.
— Milczeć nie będę, rzekł mu Trojnat dumnie;
Słyszałem wieści, wieścióm nie wierzyłem,
Chciałem sam ujrzéć, ujrzałem oczyma,
Dotknąłem ręką — i jeszcze nie wierzę.
Mindows więc wiarę swych ojców zaprzedał,
Mindows się zakuł w złocone kajdany,
Mindows to czyni! I lud swój, jak stado,
W ręce rzeźnika, na śmierć zaprzedaje! —
A Mindows jeszcze milczał uporczywy.
Ciągnąc Trojnata, do środka świetlicy
Weszli, a Żmudzin wciąż gniewny gardłował —
— Na drzewo Mnicha, co pod twoim bokiem
Śmié lud od Bogów litewskich odwodzić;
Ty wiész, ty na to pozwalasz, Mindowsie!
Czyliś zapomniał, żeś syn Ryngoldowy,
Czy krew niemiecka w twoich żyłach płynie?
Czy matka twoja z psem się całowała,