Strona:Anafielas T. 2.djvu/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
150

Miota od siebie, to znowu spokojny,
Siedzi i duma. — Bajoras, Kniaziowie,
Sami nie wiedzą, co w Mindowsa głowie.

A Mistrz mu mówił, zaraz dnia piérwszego —
— Kunigas! z tobą nie będzie przymierze,
Póki ty w swojéj pozostaniesz wierze.
Myśmy tu przyszli, by pogan nawracać,
I krzyż wbić u was, połączyć was z sobą.
Porzuć swą wiarę — wyrzecz się swych Bogów,
My twoi, Kniaziu, bracia, sprzymierzeńce. —

Mindows się wzdrygnął i odskoczył zrazu.
— Ja! to uczynić! niech zginę z mym ludem! —
Mistrz umilkł, znowu — Nie będzie przymierza,
Rzekł mu; — z pogany prawa drużyć bronią.
Pójdziemy walczyć. Cóż zyskasz? Mindowe!
Co roku będziem twą Litwę plądrować,
Zwiążem się z Rusią, z wszystkich stron uderzym.
Nie dziś, to jutro na Mindowsa tronie
Siądzie Towciwiłł, naszym chrztem obmyty. —

— Towciwiłł zdrajca — rzekł Kunigas w gniewie;
On po mnie! Nigdy! prędzéj Świętą rzekę
Wróbel wypije; prędzéj dłonią morze
Wyczerpie człowiek, niżli to być może! —

— Sami widzicie, mówił Mistrz powolnie,
Piérwsza wyprawa zbawiła was ludu;
Zajęte miasta, rozbiegli się wszyscy,