Strona:Anafielas T. 2.djvu/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
142

Na wielkiéj sali, gdzie widno jak w polu,
Bo słońce okny wchodzi w nią wielkiemi,
Farbując na nich promień w barwy różne,
Mistrz w krześle siedział wysokiém, złoconém,
W żelaznéj zbroi, przy mieczu bogatym,
I w białym płaszczu, w złoconym szyszaku,
Na którym czarne pióra powiéwały.
Na piersiach czarny nosił krzyż na zbroi,
Płaszcz drugim krzyżem znaczony na boku,
Długi włos ciemny barki mu pokrywał,
I broda gęsta na piersi spływała.
Dokoła niego rycerze z mieczami,
W białych też sukniach, z czarnemi krzyżami,
Daléj zakonni bracia w czarnéj szacie,
Niemieckie pany i knechtowie zbrojni.

Weszli posłowie i skłonili głowy;
Swarno chciał mówić, lecz litewskiéj mowy
Mistrz nie rozumiał; Wargajło więc mądry
Słowa starszego Niemcowi tłumaczył.
— Panie! mówili, Mindows ci przysyła
Dary, a z niemi przyjaźni ofiarę;
Żąda on od was pokoju, przymierza,
Sąsiedzkiéj zgody, sojuszu bratniego.
Stańcie mu dzisiaj od Rusi w obronie,
A on wam stanie, gdy k niemu skiniecie.
Towciwiłł zdrajca zmówił się z Kniaziami,
Wojuje Litwę, bierze nasze grody,