Strona:Anafielas T. 2.djvu/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
131

Za dzieckiem błaga, by go w wrogów szpony
Sam nie oddawał, własnéj krwi nie gubił.
Mindows i płaczu Wojsiełka nie słuchał,
Ani skarg matki, ani jéj przekleństwa.
On chce pokoju, nie patrzy czém kupi;
Ojcaby oddał za rok odpoczynku,
By wojsko zebrać, lud zegnać do boju,
Wyniszczyć wrogów — a do serca jego
Płacz dziecka, matki łzy nie przemawiają.
Wysyła posły — Skinął im, i rzecze —
— Jedźcie do Kniazia Daniłła ode mnie,
Dajcie mu dziecię na zakład pokoju.
Zawrzéć przymierze na rok, na pół roku!
Dam mu co z Rusi, niechaj precz ustąpi. —
Towciwiłł na mnie puścił te ogary!
Chcą trzymać z Litwą, niech trzymają ze mną;
Towciwiłł nigdy nie będzie tu panem!
Ja go w proch zetrę! niech mój lud zgromadzę!
Ze mną przymierze weźmie Ruś na Lachy,
Ja im przysięgi dotrzymam na Bogi,
Ja zakładnika własne daję dziecię.
Idźcie, zawrzyjcie pokój, jak możecie.
Pokoju trzeba dla Litwy! a potém —
O! potém sokoł znów wzięci wysoko,
Kiedy obcięte odrosną mu skrzydła. —

Poszli posłowie; dzień mija i drugi,
Mindows na wieży siedzi i pogląda