Strona:Anafielas T. 1.djvu/273

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
241

I sług, którzyby tęsknotę pieśniami
Rozerwać mogli, czarną myśl rozproszyć.

Nad sinym Niemnem błąkał się on długo,
I zapominał o Perkuna duchu,
Który po nad nim, wyglądając chwili,
Z zemstą we szponach, krakając, wzlatywał.
Śmielszy zwycięztwy, jakby go wyzywał,
Nie krył się więcéj, nad rodzinną rzeką
Usiadł i skinął. Na zielonéj górze
Gród z cisowego drzewa stawić każe.
Z białych kamieni mur dokoła wznosi,
Puszczają wodę w przekopy Niemnową,
Biją zaborol, mostem łączą brzegi;
I, jak zażądał, stoi gród potężny,
Z pogardą patrzy na dalekie kraje,
A wały swemi zakrywa lud mnogi,
Który się zbieżał na zamkowe progi.