Strona:Anafielas T. 1.djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
93

Ani się zraża Witola zdumieniem,
Ni zimną jego dla siebie bojaźnią.

Woła nareście: — Nie czujeszże, synu,
Nie czujesz matki? Czyż serce nie bije
I krew ci żywiéj po żyłach nie płynie?
Czyliż nic tobie nie mówi przeczucie? —

Chłopiec milczący bał się i nie wierzył.
— O Dejwa! — mówił — nie chciéj mnie uwodzić.
Jam się w ubogiéj wyrobnika chacie,
Jam się ubogi, nieznany urodził.
Gdybym był twojém, o Dejwa, dziecięciem,
Czegożbym w puszczy na ciężkiém wygnaniu
Tak nędzne życie, tak długo wlókł biedny? —
— Nie wiész ty, synu, dla czego cię matka
Daleko oddać i ukryć musiała:
Bo nad twą głową jest zemsta Perkuna,
Na ciebie duchy mściciele czyhają,
I wszędzie stawią zasadzki i sidła.
Musiałam ciebie w obcych oddać ręce,
W dalekie puszcze, żebyś niepoznany
Przeżył dzieciństwo, aż do lat młodzieńczych,
Pod skrzydłem swego ubóstwa tajemnic.
Tutaj spokojnie przepędziłeś lata,
Które gdzieindziéj jużby walką były.
Możeby Grajtas, szukając po świecie,
Odkrył cię dawno, w kolebce udusił,
A moje serce zakrwawił na wieki! —