Strona:Alfons Daudet-Safo.djvu/311

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
XV.

Nerwowy, drgający, porwany siłą pary, nieomal już nieobecny, jak wszyscy, co się do odjazdu gotują, Gaussin od dwóch dni jest w Marsylii, gdzie Fanny ma się doń przyłączyć i razem wsiądą na okręt. Wszystko gotowe; dwie kajuty pierwszej klasy zatrzymane dla wicekonsula z Aryki, podróżującego z bratową; i oto biega po startej posadzce pokoju hotelowego, w podwójnej gorączce oczekiwania: kochanki i odbicia do okrętu.
Musi chodzić i miotać się w domu, nie śmiejąc wyjść z pod dachu. Ulica przestrasza go jak złoczyńcę, jak zbiega, ta ulica marsylska, różnorodna i hałaśliwa, gdzie mu się zdaje, że na każdym zakręcie, ojciec stary, Bouchereau, ukażą się i rękę położą mu na ramieniu, żeby go odzyskać i uprowadzić.