Strona:Alfons Daudet-Safo.djvu/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

napróżno; kochanka Gaussina, która wzrosła wprawdzie na przedmieściu, ale przeszła potem przez pracownie artystów, lubiła wieś tylko dorywkami, jako miejsce, gdzie można krzyczeć, tarzać się i znikać ze swym lubym. Nie znosiła wysiłku pracy i ponieważ ten sześciomiesięczny zarząd hotelem na długo wyczerpał jej energię, wpadła w jakieś odrętwienie, była jakby upojona dobrobytem i świeżem powietrzem, tak dalece, że prawie nie starczyło jej sił ubierać się i czesać; nie otwierała nawet fortepianu.
Powierzywszy miejscowej kobiecie zajęcia domowe, gdy przyszło zdawać sprawę, wieczorem Janowi, nie miała nic do powiedzenia, prócz tego bowiem, że się odwiedzały z Olimpią i częstowały przez parkan, wypaliła tylko stos papierosów, których szczątki zalegały marmur u kominka. Już szósta godzina!... Zaledwie ma dosyć czasu włożyć suknię, przypiąć kwiatek do stanika i wyjść na jego spotkanie tą zieloną drogą.
Ale z nastaniem mgły, deszczów jesiennych i wczesnego zmierzchu, miała wymówkę, by nie wychodzić i często zastawał ją w tymże samym fałdzistym, białym wełnianym peniuarze, z wło-