Strona:Alfons Daudet-Safo.djvu/184

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

parę sabotów, napełnionych słomą. Wierzcie mi, że jak się zje półmisek kiełbasy z kapustą, kawałek sera, przechowywanego w szmacie wilgotnej, gdy się to popije litrem nieochrzczonego wina, miło jest przysunąć sobie fotel de kominka, palić fajkę, zakrapiając ją likierem i drzemać naprzeciwko siebie, podczas kiedy gołoledź kapie na szyby. Niedługa to drzemka, tylko póki się główne trawienie odbywa... Później biorę się trochę do rysunku, żona sprząta ze stołu, porządkuje, ściele; a gdy się położy i rozgrzeje pościel, wsuwam się i ja pod kołdrę i takie ciepło przenika mi ciało, jak gdybym się cały, w słomie sabotów schował“...
Stawał się prawie wymownym, ten materyalista, ten olbrzym obrosły włosem, z grubą szczęką, zazwyczaj tak nieśmiały, że nie mógł powiedzieć dwóch słów, żeby się nie czerwienić i nie jąkać.
Osobliwa jego nieśmiałość, komicznie odbijająca od tej czarnej brody i kolosalnego wzrostu, była przyczyną, że się ożenił i wiódł to spokojne życie. Mając lat dwadzieścia pięć, w pełni sił i zdrowia, Hettéma nie znał miłości ani kobiety, kiedy pewnego dnia w Nevers, po wspólnym obiedzie, towarzysze wciągnęli na-