Strona:Alfons Daudet-Safo.djvu/013

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

waniki lakowe i różnobarwne przedmioty z kryształu, na krzaki żółtej róży, zdobiącej kratę wysokiego komina, w stylu Odrodzenia, rzucały urozmaicone i dziwaczne światło latarki chińskie, perskie, maurytańskie, japońskie, to żelazne z wyrzynaniem, zagięte w łuk, jakby drzwi od meczetu, to z papieru kolorowego, w kształcie wachlarzy, owoców, kwiatów, ptaków i wężów. Nagle, od dużych promieni elektrycznych, hyżych i błękitnawych, bladły te tysiące świateł, blask niby księżycowy oblewał twarze i obnażone ramiona, całą fantasmagoryę jedwabi, piór, klejnotów, wstążek w sali balowej i na wijących się wschodach z szeroką balustradą, wiodących do galeryi pierwszego piętra, ponad którą sterczały szyje kontrabasów i batuta dyrektora orkiestry, zapalczywie takt wybijająca.
Młodzieniec widział to wszystko ze swego miejsca, poprzez sieć zielonych gałęzi i pączków kwitnących, które zmieszane z dekoracyą, obejmując ją jakby ramą, wskutek złudzenia optycznego, rzucały wśród wiru tańca, wieńce z glycynii na srebrzysty tren u sukni księżnej lub zdobiły liściem smokowca twarzyczkę pasterki á la Pompadour. Podwójną przyjem-