Strona:Alessandro Manzoni - Narzeczeni 02.djvu/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i zwolna się naprzód posuwał, gdyż konie, w skutek szybkiego biegu przy początku podróży, utraciły w znacznym stopniu swą rzeźkość i siłę. Pomimo iż z miejsca, z którego na ów powóz spoglądał, wydawał on mu się tak mały, jak zabawka dziecinna, poznał go jednak od razu i uczuł, że mu serce mocniéj w piersiach uderza.
— Czy ją wiozą? — pomyślał i zaraz dodał w duchu: — ach, jakże ona mię nudzi! Trzeba pozbyć się jéj natychmiast.
I już miał zawołać jednego ze swych brawów i posłać go na spotkanie powozu ze zleceniem, aby Nibbio z drogi zawrócił i zaraz odwiózł dziewczynę do zamku don Rodryga, gdy wtem, jakieś rozkazujące: nie, które ozwało się w głębi jego duszy, zmusiło go do zaniechania tego postanowienia. Dręczony jednakże koniecznością wydania jakichkolwiekbądź rozkazów, gdyż takie bezczynne oczekiwanie na powóz, który posuwał się tak powoli, jakby zdrada... czy ja wiem? jakby jakaś kara, było dla niego nie do zniesienia, kazał więc zawołać pewną starą swą sługę.
Ta kobieta była córką jednego ze stróży zamkowych, tu przyszła na świat, tu całe życie spędziła. To, co słyszała i na co padzyła od pieluch, wszczepiło w jéj umysł niezmiernie wysokie pojęio o strasznéj potędze i wielkości swych państwa, a główną zasadą, którą w nią wpoiło wychowanie i liczne przykłady, było ślepe połuszeństwo dla nich, bo czuła, że tak w złem, jak i w dobrem są ni wszechmocni. Poczucie obowiązku, które Bóg, jako ziarnko, kłada w sercu każdego człowieka, rozwijając się w niéj wraz z uczuciami strachu, uszanowania i służalczego uniżenia, przyłączyło się do nich i zlało się z niemi. Kiedy Nienazwany, zostawszy panem, zaczął w tak okropny sposób używać swéj władzy, kobieta ta doznawała zrazu pewnego wstrętu do tych wszystkich zbrodni, wstrętu, połączonego z jeszcze głębszém poczuciem swéj zależności. Z czasem jednak przywykła do tego, co miała zawsze przed oczami, o czém codzień słyszéć musiała: wszechmocna i wyuzdana wola tak wielkiego pana stała się dla niéj rodzajem jakiegoś straszliwego prawa. Gdy dorosła, wyszła za mąż za jednego ze sług zamkowych, który wkrótce potém zginął w jakiéjś niebezpiecznej wyprawie. Kości jego zostały gdzieś na gościńcu, wdowa zaś po nim w domu jego pana. Nienazwany zemścił się w sposób straszliwy za śmierć swego sługi, co przyniosło wdowie dziką jakąś pociechę i zwiększyło w niéj jeszcze dumę, iż znajduje się pod taką opieką. Po stracie męża nigdy już prawie nie opuszczała zamku i stopniowo w jéj umyśle zatarły się wszelkie wspomnienia, wszelkie pojęcia o życiu inném, niż to, które prowadzono w straszném tém miejscu. Nie miała żadnego stałego zajęcia, lecz w téj zgrai zbójów, to ten, to ów dawał jéj zawsze coś do roboty, i to właśnie gniewało ją naj-