Strona:Alessandro Manzoni - Narzeczeni 02.djvu/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jąć; ale (jak to się nieraz trafia), czy to nie znając, czy nie umiejąc należycie ocenić jednego z najbardziéj godnych pamięci jego czynów, nie wpisała na swych kartach téj odpowiedzi, którą dał Tadinowi na jego przedstawienie. Odpowiedział, że nie potrafi na to poradzić, że pobudki interesu i honoru, dla których wyruszyło wojsko, są daleko ważniejsze od przewidywanego niebezpieczeństwa, że nie mniéj jednak należy starać się o to, aby się od niego zabezpieczyć, o ile się da najlepiéj i ufać w miłosierdzie Opatrzności.
Otóż, aby się, o ile możności, najlepiéj zabezpieczyć, dwaj lekarze trybunału zdrowia (znany już nam Tadino i senator Settala, syn słynnego Ludwika) wyrazili temuż trybunałowi swoje zdanie, iż należałoby zabronić pod najsroższą karą nabywania jakichkolwiekbądź rzeczy od żołnierzy, którzy mieli przez księstwo przeciągać, ale nie było sposobu wytłómaczyć potrzeby takiego rozkazu panu prezesowi, człowiekowi — powiada Tadino — wielkiéj dobroci, który za nic nie chciał uwierzyć, aby styczność z żołnierzami niemieckiemi i kupowanie od nich jakichkolwiek rzeczy miało zagrażać śmiercią tylu tysiącom ludzi. Podajemy ten wyjątek, by posłużył za dowód, jakie-to dziwne rzeczy działy się w owym czasie, bo z pewnością odkąd istnieją trybunały zdrowia, żadnemu innemu ich prezesowi nie zdarzyło się nigdy rozumować w taki sposób, jeżeli wolno nazwać to rozumowaniem.
Don Gonzalo Fernandez po téj swojéj odpowiedzi niedługo już bawił w Medyolanie, a jego odjazd był równie smutny, jak i przyczyna, która go do niego zmusiła. Został usunięty od piastowanego dotychczas urzędu za niepomyślny obrót owéj wojny, któréj był pierwszym promotorem i wodzem, a lud obwiniał go za ów głód, który kraj nawiedził za jego rządów. (To, co uczynił dla morowego powietrza, mało komu było znane; zresztą, jak się wkrótce pokaże, nikt o to nie dbał, nikt, powiadam, oprócz trybunału zdrowia, a zwłaszcza dwóch jego lekarzy). Kiedy więc w powozie podróżnym wyruszył z gubernatorskiego pałacu, otoczony oddziałem halabardników, poprzedzany dwu trębaczami na koniach, z szeregiem innych powozów z tyłu, w których znajdowali się towarzyszący mu panowie, został powitany przeciągiem gwizdaniem uliczników, zebranych na placu katedry, którzy z wielkim hałasem w nieładzie za nim ruszyli. Gdy orszak skręcił na ulicę, wiodącą do bramy Ticinese, przez którą-to bramę miał z miasta wyjechać, zaczął go otaczać coraz większy tłum ludzi, którzy częścią już tu na niego czekali, częścią zaś zbiegać, się zewsząd zaczęli, tembardziéj, że trębacze, formaliści, stosownie do otrzymanego rozkazu, nie przestawali trąbić przez całą drogę od pałacu aż do bramy. W procesie, który wytoczono następnie z powodu tych rozruchów, jeden z trębaczy na