Strona:Alessandro Manzoni - Narzeczeni 02.djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

cież, aby się ten biedaczek o tém dowiedział. Mamo, już ty myśl o tém; zrób mi i tę jeszcze łaskę, bo ty możesz o tém myśléć. Kiedy się dowiesz, gdzie on jest, kaź napisać, wynajdź człowieka... Właśnie możesz użyć do tego Aleksego, bo to poczciwy, dobry człowiek, zawsze tyle nam przyjaźni okazywał i nie powie nikomu; każ mu napisać list do mego biedaka o wszystkiém, jak było i gdzie teraz jestem i wiele wycierpiałam, i że Bóg tak chciał, i żeby poddał się woli Jego, i że ja nie mogę nigdy do nikogo należéć. I niech mu rzecz całą przedstawi dobrze, rozumnie i wytłumaczy, że ja przyrzekłam, że ja ślubowałam Matce Najświętszéj. Kiedy się dowie, że ślubowałam Matce Boskiéj... Zawsze był taki nabożny!.. A ty, mamo, kiedy pierwszy list od niego otrzymasz, poproś kogo, aby napisał wszystko, co tam będzie w tym liście i przyślij do mnie, żebym wiedziała, że żyje, a potém... już nigdy, nic wiedziéć nie chcę.
Agnieszka rozżalona, wzruszona do głębi, zapewniła córkę, że we wszystkiém spełni jéj życzenia.
— Mamo — powiedziała Łucya — jeszcze chciałabym ci coś powiedziéć. Gdyby ten biedaczek nie był o mnie pomyślał, toby go nie spotkało to, co go spotkało. Wyszedł na tułacza; zwichnęli mu całą przyszłość, zabrali dobytek i to wszystko, co zaoszczędził z takim trudem, wiesz już, mamo, dlaczego... A my mamy tyle pieniędzy! O, mamo! Pan Bóg obdarzył nas tak hojnie, a jeżeli naprawdę tego biedaka kochasz jak własnego... tak, jak własnego syna, och! mamo, oddaj mu połowę tego, co mamy, a pewnie Pan Bóg się za to nie rozgniewa. Znajdź jaki sposób, jakiegoś pewnego człowieka i poślij mu pieniądze. Kto wie, jak mu teraz mogą być potrzebne?
— A więc i cóż się tobie zdaje? — odpowiedziała Agnieszka. — Oto poślę, poślę mu je koniecznie. Biedny chłopak! Myślisz, że ja już tak bardzo uszczęśliwiona jestem temi pieniędzmi? Ale!... bo to ja i naprawdę przyszłam tu taka uszczęśliwiona... No, dość tego... Poślę mu je koniecznie. Biedny Renzo! Ale i on... już wiem, co chcę powiedziéć; prawda, że pieniądze to rzecz miła dla tego, kto ich potrzebuje, ale te, te to chyba niebardzo mu w smak pójdą.
Łucya zaczęła dziękować matce za to, że tak odrazu i tak chętnie na jéj prośbę przystała, a w podziękowaniach tych było tyle głębokiego uczucia, tyle wdzięczności, że dla każdego, ktoby mógł w téj chwili przyjrzeć się jéj uważnie, byłoby widoczném, że Renzo ma wielką władzę nad jéj biedném sercem, większą nawet, niż ona sama może przypuszczać.