Strona:Alessandro Manzoni - Narzeczeni 01.djvu/90

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nic lepszego, jak takie obejście się pełne pogardy i wyniosłości. Zakonnik, który przed chwilą jeszcze w postawie zakłopotanéj przebierał w palcach paciorki swego różańca, jakby w nich szukał natchnienia, nagle, po tém przemówieniu don Rodriga uczuł, że mu na usta ciśnie się wyrazów więcéj nawet niż potrzeba. Lecz przypomniawszy sobie zaraz, jak wiele na tém zależy, aby sprawy w samym początku nie zepsuć, rzekł z pokorą i wielkim spokojem: — Przychodzę prosić jaśnie wielmożnego pana o spełnienie dobrego uczynku i o wymierzenie sprawiedliwości. Oto ludzie złéj woli użyli jego imienia, aby zastraszyć pewnego proboszcza, nie dopuścić go do spełnienia obowiązku i wyrządzić krzywdę dwu niewinnym biedakom. Jaśnie wielmożny pan jedném słówkiem może zniweczyć ich niecne knowania, może okazać swą władzę i znaczenie, może poratować tych, z któremi postąpiono tak niesprawiedliwie. Jaśnie wielmożny pan może to uczynić; a sumienie... honor...
— Ojciec będzie mi mówił o mojém sumieniu wówczas, gdy zechcę się u niego spowiadać. Co zaś do mego honoru, to proszę wiedziéć, iż ja tylko, ja jeden jestem jego stróżem i że każdego, kto nieproszony staje w jego obronie, uważam za zuchwalca, który mnie obraża.
Ojciec Krzysztof, którego te wyrazy zdawały się ostrzegać, iż pan wielmożny stara się każde jego słowo jak najgorzéj tłómaczyć, uzbroił się w większą jeszcze cierpliwość, postanowił wysłuchać w pokorze wszystko, co mu tylko usłyszéć sądzono, i chcąc zwrócić z niebezpiecznéj drogi rozmowę i zapobiedz jakiemuś gwałtownemu wybuchowi, natychmiast odrzekł cichym głosem: — Jeżeli powiedziałem coś, co się jaśnie wielmożnemu panu mogło nie podobać, stało się to chyba bezwiednie. Niech jaśnie wielmożny pan przestrzega mię, gromi każdą rażą, gdy powiem coś nie tak, jakbym powinien był powiedziéć, ale niech mię raczy wysłuchać. Dla miłości Zbawiciela, dla miłości tego Boga, przed którego sądem wszyscy kiedyś stanąć musimy (i przy tych słowach zbliżył do oczu swego ponurego słuchacza owę trupią główkę z drzewa, która była przyczepiona do jego różańca) — nie wzbraniaj się od spełnienia sprawiedliwego, zacnego czynu, napraw krzywdę, wyrządzoną tym nieszczęśliwym, pomyśl, że Bóg na nich patrzy, że słyszy ich skargi i łzy. Niewinność ma wielką łaskę u Niego, On...
— E, ojcze! — przerwał mu nagle don Rodrigo — szacunek, jaki mam dla sukienki duchownéj, jest wielki; lecz jeżeliby coś mogło mi kazać o nim zapomniéć, to chyba ta okoliczność, gdybym ją zobaczył na człowieku, wciskającym się w roli szpiega do mojego domu.
Gdy usłyszał te ostatnie wyrazy, cała krew zawrzała w naszym