Strona:Alessandro Manzoni - Narzeczeni 01.djvu/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jakież-to szczęście, że to mi na myśl przyszło zaraz na początku téj nieznośnéj pracy! A więc umywam ręce, chowam rękopism i nic już o nim wiedziéć nie chcę.
A jednak, zamykając tę starą księgę, aby ją gdzieś w kącie biblioteki zagrzebać, niezmiernie przykro mi było, iż nikt oprócz mnie nie dowie się nigdy o téj cudnéj powieści; gdyż treść rękopismu, nie wiem wprawdzie, jak się wyda moim czytelnikom, lecz mnie zdawała się naprawdę piękną i bardzo piękną. Mógłbym ją wszakże sam opracować podług starego wzoru, przerobić i podać do druku! Uchwyciłem się chciwie téj nowéj myśli, a ponieważ nie natrafiła już na żadne trudności, których-by zwalczyć było niepodobna, wziąłem się odrazu do dzieła.
Wszakże, niektóre wypadki, pewne obyczaje i prawa, które rękopism przytacza, wydały mi się tak niezwyczajne, tak dziwne a nawet haniebne, że przed uwierzeniem w nie chciałem jeszcze innych świadectw zasięgnąć i zacząłem szperać i grzebać w pamiętnikach spółczesnych memu autorowi, szukając w nich potwierdzenia tego, czy istotnie, świat w owe czasy szedł tak niecnym torem. Te badania rozwiały wszelkie wątpliwości: co krok natrafiałem na gorsze jeszcze rzeczy, i odnalazłem nawet wzmianki o niektórych osobach występujących w starym rękopiśmie. Kilka wyjątków z tych pamiętników przytoczę w ciągu mego opowiadania, aby świadczyły o prawdziwości faktów, które bez tego mogłyby się wydać całkiem zmyślonemi.
Powiedziałem przed chwilą, iż niepodobna zachować w opowiadaniu nadętego stylu jego autora z XVII stulecia. Lecz czém że ja go zastąpię i jak ta praca będzie przyjęta przez czytającą publiczność? Oto nowe trudne pytanie...
Każdy, kto nie będąc do tego upoważnionym, wtrąca się do spraw cudzych, musi już przez to samo zdać ścisły rachunek ze swojej czynności i zaciąga w tym razie pewien rodzaj moralnego zobowiązania. Z pod tego prawa, wypływającego z saméj już natury rzeczy, nie myślę téż się wcale usuwać. Przeciwnie, chcąc zupełnie zadość jemu uczynić, miałem zamiar w szczegółowém sprawozdaniu wyjaśnić wszystkie przyczyny, dla których tak a nie inaczéj pisałem i w tym celu, w ciągu całéj prący starałem się odgadnąć i przewidziéć zgóry zarzuty i krytyki, na jakie mogę być narażony. Dla miłości prawdy muszę to wyznać, iż robota sama zbyt wiele mię kosztowała, gdyż szukając zarzutów, nie zdarzyło mi się nigdy wynaleść takiego, z którym-by jednocześnie w umyśle moim nie zjawiła zwycięska odpowiedź, jedna z tych odpowiedzi, które nie rozwiązując stanowczo pytania, zupełnie je wszakże zmieniają. Często też, biorąc dwa jakieś zarzuty, kazałem im ścierać