Strona:Aleksander Szczęsny - Spadkobierca skarbów ojcowskich.djvu/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Po takich rabunkach cóż mogło ludzi utrzymać na ich zniszczonej ziemi. Na odbudowanie się nie było czasu ani pieniędzy, na zasiewy nie zostało się ani garści ziarna, to też wielu ojców rodziny brało kije wędrowne w ręce i wychodzili ze swojej wsi rodzinnej na wędrówkę szukać miejsc mniej przez wojnę nawiedzonych. Dzieci zostawały się na łasce losu, synowie zaciągali się do szeregów walczących i gdy przychodził wreszcie gorąco upragniony pokój, w wiosce znajdowała się najwyżej trzecia część poprzedniej ludności.
Owczarz Maciej, bardzo przywiązany do swej wsi, doskonale ukrywał się w czasie tych niepokojów w lesie i gdy wróciły czasy spokojne i odezwały się znów dzwony wioskowe wrócił do wsi z powrotem ze swoją córką i wziąwszy sobie do pomocy wyrostka zaczął jak mógł gospodarzyć i hodować owce które mu ocalały.
W miarę jak powiększało się stado, powiększał się i dobrobyt w domku i gdy córka Macieja, Elżbieta, tak już podrosła, że mogła się zająć gospodarstwem domowem, wtedy było Maciejowi zupełnie dobrze w małym domku swoich rodziców, czy to na górze u źródła w zaroślach dzikich róż, między któremi rosły poziomki a jeszcze lepiej wśród murów zamkowych, zkąd widać było szeroki widnokrąg, aż do mglistych łańcuchów gór.
Gdy kto chciałby się teraz dostać do źródła na wzgórzu, musiałby iść ścieżką między uprawnemi polami, lecz wtenczas było to zbyteczne. Gęste krzaki i chwasty zarastały całą górę, las szerokiemi pasami