Przed wielu laty żył na świecie król, który się tak lubił stroić, że na zakupywanie coraz to nowych, wspaniałych szat wydawał prawie wszystkie dochody, jakie mu przynosiło królestwo. Zamiłowanie jego do strojów było tak wielkie, że przestał się wreszcie troszczyć o sprawy państwa. Nie naradzał się z ministrami, nie odbywał przeglądów wojsk, ani podróżował, jak to królom się zdarza po swoim kraju. Jedynem jego pragnieniem było pokazywać się poddanym w coraz to innych strojach, których miał już takie mnóstwo, że co godzinę mógłby się w inny przebierać. Jeżeli zaś król przebywał w pałacu, wszyscy mieszkańcy wiedzieli napewno, że król jest zajęty w garderobie.
Stolica królestwa była ludnem, rozległem miastem, w którem wrzało życie. Gdyby się kto jednak zainteresował jego mieszkańcami, zauważyłby, że między rzemieślnikami i kupcami, największa była ilość krawców i fabrykantów różnych, drogich materji, którzy osiedli w stolicy, aby dogadzać zachciankom królewskim.
Pewnego dnia do miasta przybyło dwu oszustów. Ludzie ci, którzy musieli doskonale wiedzieć z góry o zamiłowaniu królew-