Strona:Aleksander Petöfi - Stryczek kata.djvu/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
6

wówczas żałuję, żem już dawniej nie oszalał. Ale mój Baltazarze, nie jesteś widocznie prawdziwym moim przyjacielem, bo nie dzielisz całkiem mojej radości.
— Ależ, mój chłopcze, ja dotąd nie wiem nawet czy ty się smucisz, czy cieszysz?
— Cieszę się, przyjacielu, cieszę...
— I jakaż to przyczyna tej szalonej radości?
— Toż wiesz przecie...
— Zkądże miałbym wiedzieć?
— Więc ci dotąd nie powiedziałem?
— Ani słowa...
— Patrzaj, a jam był przekonany, żem ci już wszystko opowiedział. Słuchaj więc... usiądź tylko... siadajmy... opowiadam. Czy ty wiesz, gdzie ja byłem?
— Nie.
— W niebie.
— W niebie?
— Tak, w niebie!
— I w któremże to?
— W siódmem, kolego.
— Dobrze. Już co teraz, to wierzę w zupełności, żeś rozum postradał.
— Chcesz, czy nie chcesz wierzyć. Baltazarze, ale byłem w siódmem niebie; lub, mówiąc lepiej, siódme niebo zeszło mi na ziemię. To tylko pewna, żem widział najpiękniejszego z aniołów.
— Ach to tak!
— Widziałem ową postać, co służyła Stwórcy za model, gdy z nicości wyprowadzał aniołów chóry.
— Bettinę?