Strona:Aleksander Kuprin - Wiera.djvu/40

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

do bardzo złego humoru swojem zadowolonem uśmiechaniem, przez które odsłaniał zepsute zęby w swojej twarzy trupiej czaszki.
Od tej chwili przeszedł wieczór szybko, ożywiony i bez przymusu. Wasjuczok śpiewał, przy akompanjamencie Jenny Reiter włoskie pieśni ludowe i wschodnie melodje Rubinsteina półgłosem. Jego organ był dość słaby, ale posiadał przyjemny timbre. Jenny Reiter, wybitna muzyczka, chętnie mu zawsze towarzyszyła przy fortepianie. Zresztą utrzymywano, że on ją adorował. W kącie na kanapce kokietowała Anna z huzarem. Wiera zbliżyła się do nich i słuchała z uśmiechem na twarzy.
— Nie niech się pan nie śmieje, mówiła Anna wesoło, mrugając swemi uroczemi tatarskiemi oczkami. Pan uważa to pewno za ciężką pracę, szarżować na czele swego szwadronu lub brać z brawurą przeszkody przy wyścigach. Ale nasze troski są powszechnie niedoceniane. Proszę tylko posłuchać; ostatnio urządziliśmy tombolę. Zapewno wyobraża pan sobie, że to prosta sprawa. Otóż myli się pan! Cały tłum ludzi, sala pełna dymu, banda stróżów, stangretów i Bóg wie jakich indywiduów jeszcze, a wszystkie opadły nas z prośbami i skargami... przytem