Strona:Aleksander Kuprin - Jama T. 2.djvu/91

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dzenie w stosunku do Lubki. Była gotowa z rozkoszą pełzać przed Lichoninem. służyć mu, jak niewolnica, ale jednocześnie chciała, ażeby i on należał do niej w większym stopniu niż stół, piesek lub nocny jej kaftanik. On zaś był zawsze chwiejnym, zawsze upadającym pod naciskiem tej raptownej miłości, która ze skromnego strumyka, tak szybko zamieniła się w rzekę i wystąpiła z brzegów. Często z goryczą i iron ją myślał o sobie:
„Co wieczora odgrywam rolę biblijnego Józefa ale ten przynajmniej raz się wyrwał, pozostawiając w rękach tej namiętnej damy swą dolną bieliznę, kiedyż ja nareszcie uwolnię się ze swego jarzma?
I tajna niechęć do Lubki już go gryzła. Co raz częściej przychodziły mu na myśl różne przebiegłe plany wyzwolenia. Niektóre z nich były o tyle nieuczciwe, że po kilku godzinach lub nazajutrz. Lichonin wspominając o nich wewnętrznie zżymał się ze wstydu.
„Upadam moralnie i umysłowo! — myślał czasem z przerażeniem. Niedawno czytałem gdzieś, czy też słyszałem od kogoś, że związek człowieka kulturalnego z kobietą mało inteligentną, nigdy nie podnosi jej do poziomu mężczyzny, lecz przeciwnie, jego przygniata i zniża do umysłowego i moralnego światopoglądu kobiety.
I po dwóch tygodniach Lubka całkiem przestała już niepokoić jego wyobraźnię. Ulegał, jak gwałtowi, długotrwałym pieszczotom, prośbom, a często nawet powodował się litością.
A tymczasem wypoczęta i czująca pod swemi stopami żywy i istotny grunt, Lubka ładniała z niezwykłą szybkością, tak jak niespodziewanie rozwija się po obfitym i ciepłym deszczu pączek, wczo-