Strona:Aleksander Kuprin - Jama T. 2.djvu/85

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ce jaskrawo-błękitne oczy, zimne i jasne patrzyły spokojnie i okrutnie. Skończywszy badanie, regestrowanie i wymyślanie nieprzystojnymi słowy kupce obszarpańców, zebranych w nocy dla otrzeźwienia i obecnie odsyłanych do swych cyrkułów, oparł się plecami o poręcz krzesła, założył ręce za szyję i tak mocno wyciągnął się całą swą ogromną herkulesową postacią, że zatrzeszczały mu wszystkie ścięgna i stawy. Popatrzył na Lichonina jak na martwy przedmiot i zapytał:
— A pan czego, panie studencie.
Lichonin pokrótce wyłuszczył sprawę.
— I oto chcę — zakończył — wziąć ją do siebie... jak to u was ustanowiono? W roli służącej, lub jeśli chcecie, krewniaczki... jak się to robi?
— No, powiedzmy, utrzymanki, lub żony — obojętnie odparł Kierbesz, bawiąc się srebrną papierośnicą z monogramami i figurkami, — stanowczo nic nie mogę zrobić dla pana... przynajmniej zaraz. Jeśli chce pan ożenić się z nią, proszę złożyć odpowiednie zezwolenie swej władzy uniwersyteckiej. Jeżeli bierze ją pan na utrzymanie, proszę pomyśleć jaka tu logika? Bierze pan dziewczynę z domu rozpusty, ażeby żyć z nią w cudzołóstwie.
— Służącą wreszcie — powiedział Lichonin.
— Tak i służącą również. Zechce pan złożyć zaświadczenie właściciela pańskiego mieszkania, — spodziewam się, że sam pan nie jest kamienicznikiem? A więc świadectwo o tem, że jesteś pan w możności utrzymania służącej, a potem wszystkie dokumenty stwierdzające tożsamość pańskiej osoby, naprzykład zaświadczenie z pańskiego cyrkułu, z uniwersytetu i inne w tym rodzaju. Prze-