Strona:Aleksander Kuprin - Jama T. 2.djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ją na lenistwo, zobojętnienie, apatję, a tam wiadomo jaki bywa koniec. A więc trzeba wynaleźć dla niej jakieś zajęcie. Tę mianowicie stronę należy dobrze obmyślić. Pomyślcie panowie nad tem i doradźcie mi cośkolwiek.
— Przedewszystkiem trzeba wiedzieć, do czego jest zdolną, — powiedział Simanowski. — Wszakże musiała coś robić przed wstąpieniem do zakładu.
Lichonin beznadziejnie machnął ręką.
— Prawie nic. Umie troszkę szyć, jak każda wiejska dziewczyna. Przecież nie miała nawet piętnastu lat, gdy ją zdeprawował jakiś tam urzędnik. Zamieść pokój, uprać, no, zresztą, ugotować barszcz i kaszę. Więcej zdaje się nic.
— Niewiele — powiedział Simanowski i mlasnął językiem.
— A przytem jeszcze analfabetka.
— To niema znaczenia — wystąpił namiętnie Sołowjew. — Gdybyśmy mieli do czynienia z dziewczyną inteligentną, a jeszcze gorzej, z półinteligentną. to z tego wszystkiego, co zamierzamy czynić, wynikło by głupstwo, bańka mydlana, ale tu mamy przed sobą grunt dziewiczy, ugór niepoczęty.
— Hy-y! — zarżał dwuznacznie Niżeradze.
Sołowjew, teraz już bez żartów, z prawdziwym gniewem wpadł na niego.
— Słuchaj kniaź! Każdą świętą myśl, każdą dobrą sprawę można spaskudzić i zbezcześcić. Nie ma w tem nic rozumnego i godnego szacunku. Jeśli tak po źrebięcemu traktujesz tę sprawę, to drzwi stoją otworem. Pozostaw nas!
— Ale, przecież, tyś sam przed chwilą, w pokoju... odparł zawstydzony książę.
— Tak, i ja — Sołowjew odrazu zmiękł — wyrwałem się z głupstwem i żałuję tego. Obecnie chę-